Mam
strasznego doła i to wcale nie z powodu rozpoczynających się wakacji. Musicie
mi wybaczyć, jeżeli w najbliższym czasie moja proza stanie się bardziej
wulgarna i dramatyczna. Postaram się do tego nie dopuścić :)
Jubileuszowy koncert Deep Purple zbilżał się
wielkimi krokami. Miał on rozpocząć akcję promującą wydanie pamiątkowej płyty
Stars Record. Oprócz chłopców, na koncercie miały wystąpić jeszcze takie sławy
jak Aerosmith, Black Sabbath, The Rolling Stones czy AC/DC. Różnorodnie,
prawda? Później, w dalszej części projektu ma dołączyć do nas Led Zeppelin… No
właśnie. David był tym zachwycony, ja niekoniecznie, jednak stałam się o tym
nie myśleć. Szkoda tylko, że mój przyszły niedoszły ciągle o tym przypominał.
O 17 miała rozpocząć się próba w jednym z
Londyńskich studio naszej wytwórni. Chłopcy wybyli z hotelu, przed 10, ale
obiecali, że stawią się punktualnie. Jon obiecał tego przypilnować, więc byłam
w miarę spokojna. Bardziej obawiałam się naszego spóźnienia.
- Chester, litości, to nie Ty jesteś tu gwiazdą.
– Jęknęłam patrząc ze zrezygnowaniem na porozwalane po całym pokoju liczne
koszule mojego współpracownika.
- Wybacz, Alice, ale jak to mówią… - Popatrzyłam
na Chesa podejrzliwie. – Ugh… nieważne, będę gotowy za chwilę. – Kiwnęłam głową
i wyszłam z jego apartamentu.
Tak jak obiecał, po kilku minutach kierowaliśmy
się już w stronę parkingu. Prowadziłam oczywiście ja. Kierownica po prawej
stronie przyprawiała mnie o kompletne ogłupienie, tym bardziej, że mój
towarzysz gadał jak najęty. Miałam ochotę go wysadzić, jedna powoli dotarliśmy
na miejsce. Byliśmy trochę spóźnieni, co nie umknęło uwadze chłopców.
Szczególnie Jona, któremu powierzyłam odpowiedzialność za przybycie zespołu na
czas. Przeprosiłam wszystkich serdecznie i zwaliłam całą winę na Chesa, co było
w zasadzie prawdą.
W studio zaparzyłam sobie kawy, usiadłam przy
wolnym stoliku a za mną reszta. Tradycyjnie wyciągnęłam swoje papiery, na
których znajdowała się dotychczasowa dokumentacja projektu, plus kilka
dodatkowych kartek.
- Dzisiaj musimy zadecydować, co przygotujecie
na występ. Będzie on w przyszłym tygodniu, więc nie mamy zbyt wiele czasu.
Tutaj macie rankingi piosenek. – Posłałam kartkę z listami przebojów. – Jak wiecie,
ja tu jestem tylko do pomocy. Uzgodnijcie z Chesterem, co będziecie śpiewać, a
ja porozmawiam z dźwiękowcami. Pasowałoby już dzisiaj coś prześpiewać.
Nie czekając na reakcję chłopców, zabrałam kubek
i podniosłam się z krzesła. Wychodząc z pokoju spotkałam się tylko z błagalnym
spojrzeniem Chesa. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że John przysłał do Londynu
akurat jego.
Zamiast pójść do facetów od dźwięku, ubrałam
marynarkę i wyszłam na zewnątrz, aby zapalić papierosa. Siedziałam z
podkulonymi nogami i wpatrywałam się w przestrzeń. Po chwili poczułam czyjś
oddech na plecach. Odwróciłam się. To był Jimmy! Prawie podskoczyłam z
wrażenia.
- Chcesz, żebym zeszła na zawał?! – Zapytałam z
wyrzutem.
- Ciebie również miło widzieć, Alice. –
Odpowiedział brunet z uśmiechem.
- Ja… ja nie wiem co powiedzieć. – Szepnęłam,
przygryzając wargę, aby nie zacząć płakać.
- Nie rób tak. – Powiedział ciepło, przykładając
mi palca to ust. Zawsze tak robił, wiedział, że w ten sposób okazuję swoją
dezorientację.
Patrzyłam na niego z przestrachem. Tak cholernie
tęskniłam. Jimmy zbliżył się do moich ust. Musnął je delikatnie. Nie
wytrzymałam. Przyciągnęłam go do siebie, dając mu tym sygnał, że pragnę jego
pocałunków. Całował mnie tak miękko i czule. Po moich policzkach zaczęły
spływać łzy. Odsunęłam się, żeby spojrzeć w czekoladowe oczy mężczyzny. Jego
wzrok był smutny. Chyba go zawiodłam.
- Przepraszam… ja nie mogę. – Odsunęłam się
jeszcze o kilkanaście centymetrów, po czym wstałam i wróciłam do studia. Wzrok
Jimmy’ego odprowadził mnie pod same drzwi. Drgnął, zupełnie tak jakby chciał
iść za mną, ale w ostatniej chwili coś go zatrzymało.
Szłam szybko przez korytarz. Gdzieś przed oczami
mignął mi Bonzo. Odwrócił się za mną, ale to zignorowałam. Wreszcie znalazłam
Davida. Kiedy zobaczył mnie płaczącą, natychmiast wstał i przytulił mnie do
siebie. Weszliśmy do sąsiedniego pokoju.
- Mała, co jest? – Zapytał ze smutkiem.
- Nic. – Wychlipiałam, przyciskając głowę do
jego piersi.
Odsunął mnie lekko od siebie i popatrzył w oczy.
Musiałam wyglądać koszmarnie z rozmytym makijażem.
- Zabierz mnie stąd. – Poprosiłam i ruszyliśmy w
stronę samochodu.
Droga minęła stosunkowo szybko. Dave nie miał
problemu z kierownicą po drugiej stronie. Cały ten czas milczeliśmy, za to w
mojej głowie w najlepsze trwała piekielna kłótnia myśli. Czemu uciekłam od
Jimmy’ego? Czyżbym bała się odtrącenia? Przecież chciałam do niego wrócić. To
niedorzeczne.
Coverdale zatrzymał się pod hotelem.
- Chodź ze mną. – Szepnęłam.
Blondyn był wyraźnie zdezorientowany, jednak
posłusznie wysiadł z samochodu i poszedł razem ze mną na górę.
Zamknęłam się w łazience, aby doprowadzić się do
porządku. Zmyłam resztki makijażu i spletłam włosy w warkocz. Po kilku minutach
wróciłam do wokalisty. Czekał na mnie z kubkiem gorącej kawy.
Odebrałam od niego naczynie i zaczęłam powoli
sączyć aromatyczną ciecz. Mężczyzna cały czas się na mnie patrzył, a ja na
niego. Wreszcie odebrał mi kubek z niedopitym płynem. Popatrzyłam na niego z
zdezorientowaniem. Przyciągnął mnie do siebie, dalej patrząc w moje oczy.
- Powiesz mi co się stało? – Zapytał cicho.
- Ale… ja nie wiem. – Westchnęłam. – Jestem przemęczona,
chcę do domu. – Żaliłam się niczym kilkuletnia dziewczynka. On popatrzył na
mnie z miłością, zupełnie tak jakbym była jego dzieckiem.
- Idź spać. Nie możesz wszystkiego odwalać za
Chestera. Kiedyś mu odpuścimy. – Dodał ze śmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam się do
niego. Tym razem na łóżku. Czułam się taka maleńka. I tak odległa od wszystkich
problemów.
- Cieszę się, że Cię mam. – Szepnęłam. David
drgnął.
- Masz mnie? – Zapytał z uśmiechem.
- A nie? – Odpowiedziałam zadziornie.
Na twarzy Davida pojawił się chłopięcy uśmiech.
Nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Jęknęłam.
Popatrzył na mnie z niepokojem, jednak kazałam całować się dalej. Całował
inaczej niż Jimmy. Był bardziej zachłanny, pożądał mnie. Szybko jego ręce
znalazły się pod moją bluzką. Bez zastanowienia ją z siebie zrzuciłam, próbując
zrobić to samo ze spodniami blondyna. Wreszcie wszedł we mnie i energicznymi
ruchami rozpoczęliśmy całą zabawę.
Po kilkudziesięciu minutach Dave opadł i ułożył
się obok mnie. Leżeliśmy we dwoje przykryci satynową kołdrą. Było inaczej niż
wtedy. Przede wszystkim… świadomie. Jeszcze nie wiedziałam czy żałuję tego, co
się stało. Nie wiedziałam też czy żałuję tego co stało się dzisiaj z Jimmy’m. Obaj
są dla mnie bardzo ważni, ale czas pokaże co z tego będzie.
Coverdale zasnął. Usłyszałam chłopców
wchodzących po schodach, więc zamknęłam dyskretnie drzwi od środka. Poszłam do
łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic. Strugi gorącej wody działały na mnie
kojąco. Prawie, że zmywały wszystkie zmartwienia z mojej duszy. Niestety tylko
prawie. Najbliższe dni wcale nie zapowiadały się łatwo. Kiedy wyszłam z
łazienki, mojego towarzysza już nie było. Rozejrzałam się po pokoju i ubrałam o
kilka rozmiarów za dużą koszulę w kratę. Na poduszce znalazłam liścik:
„Kochana
Ally,
Wybacz, że
nie zaczekałem, aż wyjdziesz z łazienki, ale jak się dowiesz, dlaczego, to na
pewno nie będziesz zła.
Słyszałem
jak Ritchie mówił coś o wyjściu na piwo z Robertem Plantem – wnioskuję więc, że
Led Zeppelin już tu jest! To niesamowite, prawda?
Muszę
koniecznie z nimi porozmawiać, może uda mi się namówić ich na wspólny koncert? To
byłoby niesamowite przeżycie. Koniecznie musisz poznać chłopaków.
Przyjdziemy
po Ciebie wieczorem, pamiętaj, żeby ładnie się ubrać.
Twój Dave,
P.S.
Jesteś dużo lepsza niż dwa lata temu.”
Byłam wściekła! Po co mieliby tu przychodzić? Po
co przyjechali wcześniej? Potargałam kartkę i rozrzuciłam po pokoju. Rzuciłam
się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę.
--------------------------------------
Nie wiem
jak Was, ale mnie ten rozdział doprowadził do płaczu. To trudne, pisać o czymś,
co się straciło… Wierzę jednak, że wakacje to dobry czas na uporządkowanie
takich spraw i kolejne rozdziały będą już weselsze. Pozdrawiam :)
Jejku, faktycznie smutnawo... Ale bardzo wzruszająco. Naprawdę świetnie piszesz, więc emocje były bardzo odczuwalne :)
OdpowiedzUsuńJimmy, cholera. Namiesza, prawda? Ale z drugiej strony to się cieszę, w końcu to Page :D Szkoda, że Ally tak uciekła. Chociaż dzięki temu spotkała się z Davem i... No wiadomo co, haha ;) Zajebista była ta scenka, że tak powiem. Serio, dodała takiej... pikanterii? Super :)
Ciekawa jestem jak to dalej będzie. Naprawdę, bardzo ciekawa! ;D
Życzę weny.
Hugs, Rocky.
Jimmy namiesza jeszcze sporo, David pewnie też.
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. Pierwotnie nie zakładałam, że powstanie ta scena, ale jakoś pod wpływem chwili stwierdziłam, że ją napiszę.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Nawet bardzo wzruszające...
OdpowiedzUsuńA teraz to, co chciałam zrobić już wcześniej:
JIMMY!!!
Jest mój Jimmy!
Ale, aż tak bardzo się nie cieszę, bo w poprzednim komentarzu napisałaś, że Page namiesza.
Nie no, dobrze że uciekła, bo ona ma być z Davem.
Albo z Jimmym... Albo z Davem...
Nie wiem.
Zajebiście.
Weny!
Też jeszcze nie wiem z kim będzie, ale z kimś na pewno. Piąty rozdział jest aktualnie w produkcji, więc niedługo się tego dowiemy (sama jestem ciekawa)
UsuńDziękuję i pozdrawiam :)