piątek, 27 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 4: Baby, I'm Not Coming Home...

Mam strasznego doła i to wcale nie z powodu rozpoczynających się wakacji. Musicie mi wybaczyć, jeżeli w najbliższym czasie moja proza stanie się bardziej wulgarna i dramatyczna. Postaram się do tego nie dopuścić :)
Jubileuszowy koncert Deep Purple zbilżał się wielkimi krokami. Miał on rozpocząć akcję promującą wydanie pamiątkowej płyty Stars Record. Oprócz chłopców, na koncercie miały wystąpić jeszcze takie sławy jak Aerosmith, Black Sabbath, The Rolling Stones czy AC/DC. Różnorodnie, prawda? Później, w dalszej części projektu ma dołączyć do nas Led Zeppelin… No właśnie. David był tym zachwycony, ja niekoniecznie, jednak stałam się o tym nie myśleć. Szkoda tylko, że mój przyszły niedoszły ciągle o tym przypominał.
O 17 miała rozpocząć się próba w jednym z Londyńskich studio naszej wytwórni. Chłopcy wybyli z hotelu, przed 10, ale obiecali, że stawią się punktualnie. Jon obiecał tego przypilnować, więc byłam w miarę spokojna. Bardziej obawiałam się naszego spóźnienia.
- Chester, litości, to nie Ty jesteś tu gwiazdą. – Jęknęłam patrząc ze zrezygnowaniem na porozwalane po całym pokoju liczne koszule mojego współpracownika.
- Wybacz, Alice, ale jak to mówią… - Popatrzyłam na Chesa podejrzliwie. – Ugh… nieważne, będę gotowy za chwilę. – Kiwnęłam głową i wyszłam z jego apartamentu.
Tak jak obiecał, po kilku minutach kierowaliśmy się już w stronę parkingu. Prowadziłam oczywiście ja. Kierownica po prawej stronie przyprawiała mnie o kompletne ogłupienie, tym bardziej, że mój towarzysz gadał jak najęty. Miałam ochotę go wysadzić, jedna powoli dotarliśmy na miejsce. Byliśmy trochę spóźnieni, co nie umknęło uwadze chłopców. Szczególnie Jona, któremu powierzyłam odpowiedzialność za przybycie zespołu na czas. Przeprosiłam wszystkich serdecznie i zwaliłam całą winę na Chesa, co było w zasadzie prawdą.
W studio zaparzyłam sobie kawy, usiadłam przy wolnym stoliku a za mną reszta. Tradycyjnie wyciągnęłam swoje papiery, na których znajdowała się dotychczasowa dokumentacja projektu, plus kilka dodatkowych kartek.
- Dzisiaj musimy zadecydować, co przygotujecie na występ. Będzie on w przyszłym tygodniu, więc nie mamy zbyt wiele czasu. Tutaj macie rankingi piosenek. – Posłałam kartkę z listami przebojów. – Jak wiecie, ja tu jestem tylko do pomocy. Uzgodnijcie z Chesterem, co będziecie śpiewać, a ja porozmawiam z dźwiękowcami. Pasowałoby już dzisiaj coś prześpiewać.
Nie czekając na reakcję chłopców, zabrałam kubek i podniosłam się z krzesła. Wychodząc z pokoju spotkałam się tylko z błagalnym spojrzeniem Chesa. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że John przysłał do Londynu akurat jego.
Zamiast pójść do facetów od dźwięku, ubrałam marynarkę i wyszłam na zewnątrz, aby zapalić papierosa. Siedziałam z podkulonymi nogami i wpatrywałam się w przestrzeń. Po chwili poczułam czyjś oddech na plecach. Odwróciłam się. To był Jimmy! Prawie podskoczyłam z wrażenia.
- Chcesz, żebym zeszła na zawał?! – Zapytałam z wyrzutem.
- Ciebie również miło widzieć, Alice. – Odpowiedział brunet z uśmiechem.
- Ja… ja nie wiem co powiedzieć. – Szepnęłam, przygryzając wargę, aby nie zacząć płakać.
- Nie rób tak. – Powiedział ciepło, przykładając mi palca to ust. Zawsze tak robił, wiedział, że w ten sposób okazuję swoją dezorientację.
Patrzyłam na niego z przestrachem. Tak cholernie tęskniłam. Jimmy zbliżył się do moich ust. Musnął je delikatnie. Nie wytrzymałam. Przyciągnęłam go do siebie, dając mu tym sygnał, że pragnę jego pocałunków. Całował mnie tak miękko i czule. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Odsunęłam się, żeby spojrzeć w czekoladowe oczy mężczyzny. Jego wzrok był smutny. Chyba go zawiodłam.
- Przepraszam… ja nie mogę. – Odsunęłam się jeszcze o kilkanaście centymetrów, po czym wstałam i wróciłam do studia. Wzrok Jimmy’ego odprowadził mnie pod same drzwi. Drgnął, zupełnie tak jakby chciał iść za mną, ale w ostatniej chwili coś go zatrzymało.
Szłam szybko przez korytarz. Gdzieś przed oczami mignął mi Bonzo. Odwrócił się za mną, ale to zignorowałam. Wreszcie znalazłam Davida. Kiedy zobaczył mnie płaczącą, natychmiast wstał i przytulił mnie do siebie. Weszliśmy do sąsiedniego pokoju.
- Mała, co jest? – Zapytał ze smutkiem.
- Nic. – Wychlipiałam, przyciskając głowę do jego piersi.
Odsunął mnie lekko od siebie i popatrzył w oczy. Musiałam wyglądać koszmarnie z rozmytym makijażem.
- Zabierz mnie stąd. – Poprosiłam i ruszyliśmy w stronę samochodu.
Droga minęła stosunkowo szybko. Dave nie miał problemu z kierownicą po drugiej stronie. Cały ten czas milczeliśmy, za to w mojej głowie w najlepsze trwała piekielna kłótnia myśli. Czemu uciekłam od Jimmy’ego? Czyżbym bała się odtrącenia? Przecież chciałam do niego wrócić. To niedorzeczne.
Coverdale zatrzymał się pod hotelem.
- Chodź ze mną. – Szepnęłam.
Blondyn był wyraźnie zdezorientowany, jednak posłusznie wysiadł z samochodu i poszedł razem ze mną na górę.
Zamknęłam się w łazience, aby doprowadzić się do porządku. Zmyłam resztki makijażu i spletłam włosy w warkocz. Po kilku minutach wróciłam do wokalisty. Czekał na mnie z kubkiem gorącej kawy.
Odebrałam od niego naczynie i zaczęłam powoli sączyć aromatyczną ciecz. Mężczyzna cały czas się na mnie patrzył, a ja na niego. Wreszcie odebrał mi kubek z niedopitym płynem. Popatrzyłam na niego z zdezorientowaniem. Przyciągnął mnie do siebie, dalej patrząc w moje oczy.
- Powiesz mi co się stało? – Zapytał cicho.
- Ale… ja nie wiem. – Westchnęłam. – Jestem przemęczona, chcę do domu. – Żaliłam się niczym kilkuletnia dziewczynka. On popatrzył na mnie z miłością, zupełnie tak jakbym była jego dzieckiem.
- Idź spać. Nie możesz wszystkiego odwalać za Chestera. Kiedyś mu odpuścimy. – Dodał ze śmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam się do niego. Tym razem na łóżku. Czułam się taka maleńka. I tak odległa od wszystkich problemów.
- Cieszę się, że Cię mam. – Szepnęłam. David drgnął.
- Masz mnie? – Zapytał z uśmiechem.
- A nie? – Odpowiedziałam zadziornie.
Na twarzy Davida pojawił się chłopięcy uśmiech. Nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Jęknęłam. Popatrzył na mnie z niepokojem, jednak kazałam całować się dalej. Całował inaczej niż Jimmy. Był bardziej zachłanny, pożądał mnie. Szybko jego ręce znalazły się pod moją bluzką. Bez zastanowienia ją z siebie zrzuciłam, próbując zrobić to samo ze spodniami blondyna. Wreszcie wszedł we mnie i energicznymi ruchami rozpoczęliśmy całą zabawę.
Po kilkudziesięciu minutach Dave opadł i ułożył się obok mnie. Leżeliśmy we dwoje przykryci satynową kołdrą. Było inaczej niż wtedy. Przede wszystkim… świadomie. Jeszcze nie wiedziałam czy żałuję tego, co się stało. Nie wiedziałam też czy żałuję tego co stało się dzisiaj z Jimmy’m. Obaj są dla mnie bardzo ważni, ale czas pokaże co z tego będzie.
Coverdale zasnął. Usłyszałam chłopców wchodzących po schodach, więc zamknęłam dyskretnie drzwi od środka. Poszłam do łazienki, aby wziąć orzeźwiający prysznic. Strugi gorącej wody działały na mnie kojąco. Prawie, że zmywały wszystkie zmartwienia z mojej duszy. Niestety tylko prawie. Najbliższe dni wcale nie zapowiadały się łatwo. Kiedy wyszłam z łazienki, mojego towarzysza już nie było. Rozejrzałam się po pokoju i ubrałam o kilka rozmiarów za dużą koszulę w kratę. Na poduszce znalazłam liścik:
„Kochana Ally,
Wybacz, że nie zaczekałem, aż wyjdziesz z łazienki, ale jak się dowiesz, dlaczego, to na pewno nie będziesz zła.
Słyszałem jak Ritchie mówił coś o wyjściu na piwo z Robertem Plantem – wnioskuję więc, że Led Zeppelin już tu jest! To niesamowite, prawda?
Muszę koniecznie z nimi porozmawiać, może uda mi się namówić ich na wspólny koncert? To byłoby niesamowite przeżycie. Koniecznie musisz poznać chłopaków.
Przyjdziemy po Ciebie wieczorem, pamiętaj, żeby ładnie się ubrać.
Twój Dave,
P.S. Jesteś dużo lepsza niż dwa lata temu.”
Byłam wściekła! Po co mieliby tu przychodzić? Po co przyjechali wcześniej? Potargałam kartkę i rozrzuciłam po pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę.
--------------------------------------
Nie wiem jak Was, ale mnie ten rozdział doprowadził do płaczu. To trudne, pisać o czymś, co się straciło… Wierzę jednak, że wakacje to dobry czas na uporządkowanie takich spraw i kolejne rozdziały będą już weselsze. Pozdrawiam :)

4 komentarze:

  1. Jejku, faktycznie smutnawo... Ale bardzo wzruszająco. Naprawdę świetnie piszesz, więc emocje były bardzo odczuwalne :)
    Jimmy, cholera. Namiesza, prawda? Ale z drugiej strony to się cieszę, w końcu to Page :D Szkoda, że Ally tak uciekła. Chociaż dzięki temu spotkała się z Davem i... No wiadomo co, haha ;) Zajebista była ta scenka, że tak powiem. Serio, dodała takiej... pikanterii? Super :)
    Ciekawa jestem jak to dalej będzie. Naprawdę, bardzo ciekawa! ;D
    Życzę weny.

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jimmy namiesza jeszcze sporo, David pewnie też.
      Cieszę się, że Ci się podobało. Pierwotnie nie zakładałam, że powstanie ta scena, ale jakoś pod wpływem chwili stwierdziłam, że ją napiszę.
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Nawet bardzo wzruszające...
    A teraz to, co chciałam zrobić już wcześniej:
    JIMMY!!!
    Jest mój Jimmy!
    Ale, aż tak bardzo się nie cieszę, bo w poprzednim komentarzu napisałaś, że Page namiesza.
    Nie no, dobrze że uciekła, bo ona ma być z Davem.
    Albo z Jimmym... Albo z Davem...
    Nie wiem.
    Zajebiście.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jeszcze nie wiem z kim będzie, ale z kimś na pewno. Piąty rozdział jest aktualnie w produkcji, więc niedługo się tego dowiemy (sama jestem ciekawa)
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń