Na początku chciałam przeprosić za wszystkie
zaległości, jakie mam w czytaniu Waszych blogów. Szczególnie Ciebie Rocky.
Obiecuję, że wszystko nadrobię. Zrobię też porządek w „polecanych” i uzupełnię
bohaterów. Miłego rozdziału :)
Nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się
naprawdę. Od tamtej nocy, David nie odstępuje mnie na krok. Jest zawiedziony,
bo Led Zeppelin przyjechało tu podpisać tylko kilka ważnych dokumentów na mocy,
których zespół będzie mógł sam zrealizować zakontraktowaną akcję promocyjną,
przez co nie będzie musiał użerać się z innymi zespołami. Ja odetchnęłam z
ulgą. Chociaż niezupełnie. Bardzo przejmowałam się jubileuszowym koncertem.
Chciałam, żeby Deep Purple wypadło jak najlepiej. Szkoda, że Chester był
bardziej zajęty szukaniem odpowiednich spinek do mankietów. No cóż…
Weszłam do łazienki, aby przygotować się na
wielki dzień. Chociaż to nie ja byłam gwiazdą, chciałam godnie reprezentować
team „Purpli”. Zrobiłam sobie fantastyczne kreski, a twarz posypałam
kilogramami pudru. Krwistoczerwone usta wyglądały wręcz demonicznie. Byłam z
nich dumna. Na koniec natapirowałam włosy i spryskałam lakierem dla trwalszego
efektu. Popatrzyłam na siebie z uznaniem, po czym skierowałam się w stronę
walizki. Przetrzepałam ją kilkukrotnie w celu znalezienia sensownych ubrań na
dziś. Stanęło na skórzanych spodniach i koszulce Deep Purple. Jak doping to
doping. Czarne lity i ćwiekowana ramoneska sprawiły, że wyglądałam groźniej niż
zwykle. Tym lepiej dla mnie.
Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod scenę, na
której miał się odbyć dzisiaj wielki koncert. Chester razem z chłopcami był tam
od rana. Dyskutowali z dźwiękowcami i resztą personelu. Ja miałam dotrzeć
dopiero na występ, ale uznałam, że w dobrym guście będzie pojawić się też na
próbie.
Szłam pewnym krokiem w stronę moich przyjaciół.
Puściłam oczko do Davida, który stał niczym słup soli. Ignorując to, zwróciłam
się do Chesa.
- Jak im idzie? – Zapytałam z zaciekawieniem.
- Och, Alice. Jak dobrze, że już jesteś. –
Wyznał mój współpracownik z uśmiechem. – Proszę, tutaj jest cały plan imprezy.
Zaopiekuj się nimi, będę wieczorem.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Chestera nie było
już w zasięgu mojego wzroku. Stałam zdezorientowana przez dłuższą chwilę.
Uważnie przejrzałam plan i odwróciłam się do zespołu. Patrzyli na mnie z
rozbawieniem.
- Zaczęliście z nim robić cokolwiek? – Zapytałam
najzupełniej poważnie. Zostałam jednak skwitowana śmiechem i wszystko było
jasne.
Po półtorej godziny zdecydowaliśmy przerwać.
Chłopcy wiedzieli, co mają robić, nie mogli przemęczać głosów przed wieczorem.
O 17 mieliśmy przyjechać tu, żeby poustawiać nagłośnienie. Teraz zdecydowaliśmy
pójść coś zjeść.
Tym razem padło na jakiegoś fast fooda. Kiedy
chłopcy zajadali się tłustymi burgerami, ja z niechęcią patrzyłam na swoje
krążki cebulowe. Po zjedzeniu niecałej połowy, odsunęłam koszyczek od siebie i
zaczęłam sączyć colę, czekając aż Deep Purple zakończy swoje lunchowanie.
Wróciliśmy do hotelu. Jazda pięcioosobowym samochodem
w sześć osób nie była zbyt komfortowa, szczególnie, że pięciu z nich to
postawni mężczyźni, a drobna kobietka siedziała za kierownicą. Dużo
rozmawialiśmy. Na przykład o feminizmie w Szwecji. Nie przypuszczałam, że mają
na ten temat tyle do powiedzenia.
Na miejscu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.
Ja również. Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać notatnik. Miałam tu też
rzeczy Chestera. Trzeba było sporządzić kilka raportów i odesłać wszystko do
gmachu wytwórni. John uznał, że nie ma potrzeby, żeby siedział tutaj z nami, bo
w Los Angeles bardziej go potrzebują. Nie chciałam się sprzeczać, miałam już
wystarczająco dużo zmartwień. Nie bałam się samodzielnej pracy, wręcz
przeciwnie. Pobyt w Londynie nauczył mnie wielu dobrych rzeczy i chyba jeszcze
nie chcę wracać.
Ktoś zapukał do drzwi. Zamknęłam notes i
odłożyłam go na miejsce. Wydobyłam z siebie niemal bezdźwięczne „proszę”, jednak
nie trzeba było powtarzać go po raz drugi. W moich drzwiach stanął David
Coverdale.
- Nie przeszkadzam? – Zapytał niepewnie. Cały
czas stał w progu.
- Oczywiście, że nie. Wejdź. – Zachęciłam. Lubię
siedzieć sama, ale wtedy zbyt dużo myślę. Czasem trzeba z kimś porozmawiać.
Dave powolnym krokiem wszedł do mojego
apartamentu. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na moim łóżku.
- Czy coś się stało? – Byłam trochę
zaniepokojona. To nie był ten sam David, co rano na próbie, na lunchu czy w
samochodzie.
- Tak. – Odpowiedział cicho. – Jesteś piękna,
wiesz? –Uśmiechnął się do mnie promiennie, wpatrywał się w moje oczy.
Odwzajemniłam uśmiech, ale nie odpowiedziałam. Chciałam za wszelką cenę zmienić
niewygodny temat.
- Stresujesz się przed występem? – Na twarzy
mojego rozmówcy pojawił się zabawny grymas. Jego mina mówiła coś w stylu „Zepsułaś”.
- Zawsze się stresuję. Deep Purple stanowiło
ważny rozdział w moim życiu. Nie powinienem do tego wracać, ale mam zbyt duży
sentyment do chłopaków. To ekstra faceci. Zawsze mogą na mnie liczyć. – Nie powiedziałam
tego głośno, ale cieszę się, że tak uważa.
- Czyli nie będzie reaktywacji Deep Purple? –
Zapytałam bezmyślnie.
- Czuję się trochę jak na przesłuchaniu. –
Odpowiedział z uśmiechem, ale kontynuował. – Uważam, że to raczej niemożliwe,
ponieważ ja, Ian i Jon jesteśmy częścią Whitesnake, a Ritchie i Roger częścią
Rainbow. Nie możemy psuć naszego aktualnego projektu dla tego, który już kiedyś
z jakiegoś powodu się zepsuł.
Zamilkłam. Dave miał rację. Nie lubię zgadzać
się z ludźmi. Obserwowałam mojego rozmówcę. Spojrzał na zegarek. Było parę
minut przed 16.
- Będę się już zbierał. Miło się rozmawiało. –
Przerwał. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zawahał się. Po chwili wznowił
swoją wypowiedź. – Ach, pieprzyć to… Alice, chciałem Ci powiedzieć, że jesteś
najpiękniejszą kobietą, jaką znam i… no kurwa, kocham Cię, Mała.
Po tych słowach doznałam szoku. Patrzyłam na
niego przez dłuższą chwilę. Oczy wokalisty zaczęły przepełniać się smutkiem.
Wreszcie wpił się w moje usta. Odwzajemniałam każdy pocałunek. Odsunął się,
żeby popatrzeć mi w oczy. Wtuliłam się w jego tors. Po chwili szepnął.
- Muszę już iść. – Po tych słowach wstał z łóżka
i opuścił mój apartament.
Rozłożyłam ręce i przeciągnęłam się. Wreszcie
poczułam się przez kogoś doceniona. Jimmy w tym momencie dla mnie nie istniał.
Liczył się tylko David Coverdale.
Leżałam tak przez dobrą godzinę. Potem musiałam
wstać. Koncert zaczynał się o 18, ale nadal wątpiłam w zdolności przywódcze
Chestera, tym bardziej, że nie wiedziałam czy tam dotrze. Poprawiłam makijaż i
fryzurę. Na dole w recepcji zostawiłam informację o późnym powrocie, z prośbą o
otworzenie nam drzwi do hotelu, kiedy już wrócimy.
Na parkingu stał mój piękny, czarny ford.
Polubiłam ten samochód. Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam ostrożnie.
Droga przebiegła bardzo spokojnie. AC/DC
skutecznie umilało mi podróż. Lubiłam jeździć samochodem, a od hotelu do
miejsca występu dzieliło mnie dobre 30minut drogi. Kiedy byłam już na miejscu,
chłopców nie było na scenie. Czekali za kulisami.
Rozejrzałam się po backstage’u. Dorwałam
jakiegoś Azjatę, który wskazał mi drogę do garderoby Deep Purple. Był trochę
zaskoczony, ponieważ nie byłam pierwszą osobą, która o to pytała. Najwyraźniej
Ches postanowił przyjechać to przede mną. W międzyczasie spotkałam Malcolma
Younga, który wyściskał mnie serdecznie. Obiecałam zadzwonić w wolnej chwili.
Teraz musiałam zobaczyć się z chłopcami.
Nareszcie znalazłam drzwi z plakietką „DEEP PURPLE, no journalists!”. Zapukałam,
ale nikt nie odpowiadał. Po chwili zdecydowałam się nacisnąć klamkę. W środku
nie było już nikogo. Były za to otwarte drzwi po przeciwnej stronie, które
prowadziły na jakąś otwartą przestrzeń. Przeszłam przez nie. Znajdował się tam
ogromny karnisz, z masywnymi zasłonami, za którymi była scena. Usłyszałam głos
Davida
- A ten kawałek dedykuję mojej wspaniałej
dziewczynie Alice, która gdzieś tutaj jest i mam nadzieję, że mnie słyszy.
Kocham Cię, Mała. – Wychrypiał blondyn i zaczęła grać muzyka.
----------------------------------
Sporo
myślałam przyszłości bloga i mam do Was pytanie. Chcielibyście, żeby to opowiadanie
stało się jak to mówią „tasiemcem” czy może zakończyło w odpowiednim momencie.
Wtedy zapewne rozpoczęłabym pracę nad kolejnym projektem. Przemyślcie sprawę i
dajcie znać :)
Czyli, że są razem?
OdpowiedzUsuńRaczej tak, więc lecę świętować.
Przecież trzeba to oblać!
Ten komentarz będzie dupny, bo muszę szybko spadać.
Oby tylko Jimmy nie popsuł tego ich pięknego związku.
Jeśli w jakimś są.
Muszę iść.
Weny!
Tak, Alice i David są razem. Nie mam jeszcze pomysłu na to co będzie dalej, ale na pewno łatwo mieć nie będą. Już ja się o to postaram :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Cholera, razem?! To się porobiło... Ale zaraz pewnie Jimmy wejdzie do akcji. Czuję, że będzie niezła walka o Alice ;D
OdpowiedzUsuńRozdział super, czytało się go bardzo lekko i przyjemnie, bardzo podoba mi się Twój styl pisania.
Poza tym akcja się świetnie rozwija i wszystko cholernie wciąga. Uwielbiam to!
Ah i jeszcze Malcolm... Cóż za elitka :D
Weny!
Hugs, Rocky.
PS. Za nic nie przepraszaj, przecież mój blog nie ucieknie, i tak jestem Ci ogromnie wdzięczna, że postanowiłaś to przeczytać <3. Dzięki!
1.Tak, Alice dostanie teraz nieźle po tyłku, ale będzie ciekawie.
Usuń2.Owszem, akcja się rozwija. Mam tylko nadzieję, że nie za szybko.
3.Bardzo miło mi to czytać, to wiele dla mnie znaczy.
4.Malcolm pojawił się tam zupełnie przypadkiem, ale nie wykluczam, że AC/DC dostanie swoje 5 minut :)
Bloga przeczytam. Kończę właśnie Sweet Pain, dodam zbiorowy komentarz przy ostatnim rozdziale.
Pozdrawiam.
TASIEMIEC BO TO OPOWIADANIE JEST GENIALNE, WIĘC... You know
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńAlice, gdzie Ty jesteś?!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część opowiadania, a tu dupa.
Ale nakrzyczę na Ciebie, kiedy indziej.
Teraz przyszłam do Ciebie z nominacjami do Liebster Blogger Award i Versatile Blogger Award.
Tu informacje:
http://just-a-little-patience.blogspot.com/2014/08/i-dont-want-to-miss-thing-16-nominacje.html
Nominowałam Cię do... Do tego xD:
OdpowiedzUsuńhttp://welcome-to-my-fucking-paradise.blogspot.com/2014/08/versatile-blogger-award-i-liebster.html
Alice, dziecko, gdzie Ty jesteś? ;__;
OdpowiedzUsuńJa wiem, że rok szkolny i w ogóle, ale mogłabyś chociaż dać znać co zamierzasz zrobić z blogiem, żebym już Ci tu nie spamowała.
Wracaj.
Aaaaaaaaaalice. ;___;
OdpowiedzUsuńDum. Dum.
OdpowiedzUsuńNie ma Cię, a ja cierpię. ;____;
Alice. ;______________;
OdpowiedzUsuńA wpierdolił Ci ktoś kiedyś?!
OdpowiedzUsuńMamy już styczeń. ;___;
OdpowiedzUsuńZauważyłaś, że za każdym razem mam inne profilowe?
Pewnie nie zauważyłaś!
Alice, halo, kod 2. Bomba.
OdpowiedzUsuńHalo...?
Alice, będziesz to jeszcze ,,jadła"?
OdpowiedzUsuńHyy, ostatnio uderzam w ciemne kolory! Dopiero to widzę...
UsuńKaczki, uuu!
OdpowiedzUsuńAlice, gdzie Ty jesteś?! Normalnie zaraz napiszę Ci na pocztę!!!
Dobra, poddaję się.
OdpowiedzUsuńChuck po Ciebie idzie.
Chyba rzeczywiście Ci napiszę.
OdpowiedzUsuńzachwiałam swoją tradycję pisania Ci komentarzy, co miesiąc.
OdpowiedzUsuńWybacz.
Hej, tu Reverie. Rozdział 25. na Lonely Nights Guns n' Roses po prawie 2 latach przerwy. Zapraszam, jeśli jeszcze pamiętasz :) http://one-rainy-dream.blogspot.com/2017/11/rozdzia-25-zaczynam-rozumiec.html
OdpowiedzUsuń