Rozdział
dedykuję mojej wspaniałej Faith, która cierpliwie czyta moje wypociny i zmusza
mnie do kreatywności, dzięki inteligentnym uwagom, kierowanym do fabuły mojego
opowiadania. Dziękuję, kochana <3
Panowie z Deep Purple zagościli u studio, można
rzec, że na dobre. Nagrania trwały już półtora tygodnia. Nic im nie pasowało. W
dodatku telefony się urywały od wielu redakcji, które koniecznie chciały
przeprowadzić wywiady z chłopcami. Oczywiście nie wolno nam było im tego
odmówić. Premiera jubileuszowej płyty Stars Records miała odbić się
gigantycznym echem nie tylko w branży muzycznej.
Jednak sam zespół nie był największym problemem.
O ile Jon, Roger, Ian i Ritchie byli chętni do współpracy, pan David Coverdale
był zdecydowanie bardziej zajęty przesiadywaniem u recepcjonistki Margaret,
kiedy do mnie nie miał już siły. W ciągu ostatnich kilkunastu dni zdążyłam
otrzymać kilkanaście zaproszeń na kawę, kino, spacer i niezapomnianą noc w
pięciogwiazdkowym hotelu w San Francisco.
Było parę minut po ósmej, właśnie wkroczyłam do
gmachu Stars Records. Dzisiaj miałam pożegnać się z moimi „podopiecznymi”,
jednak zostało nam jeszcze sporo pracy. Trzeba było dokładnie przesłuchać
wszystkie nagrania, uzgodnić szczegóły z dźwiękowcami, udzielić dwóch wywiadów
i zaplanować, kiedy i gdzie odbędzie się jubileuszowy koncert i promocja płyt. John
widział mnie kilka razy z Davidem, więc stwierdził, że skoro tak dobrze się
dogadujemy to spokojnie mogę to z nimi załatwić.
Kiedy weszłam do gabinetu, cała piątka już tam
siedziała i popijała kawę. Gdyby nie wokalista, nikt nie zauważyłby, że w ogóle
tu weszłam. Dave zszedł z mojego fotela i uprzejmie go odsunął, abym mogła
usiąść. Rozsiadłszy się wygodnie, otworzyłam teczkę z planem na dzisiejszy
dzień i zakomunikowałam:
- Jak wiecie, dzisiaj oficjalnie kończymy naszą
pracę w studio, niemniej, ten dzień będzie jeszcze bardziej pracowity niż
wszystkie poprzednie razem wzięte. Zaczynamy od przesłuchania nagranego
materiału. Wszelkie niedociągnięcia musicie skorygować razem ze Stanleyem i
Patricią. – Wskazałam na parę siedzącą w sąsiednim pokoju. – Dobrze byłoby,
gdybyście wyrobili się z tym jeszcze przed lunchem.
- Jest ósma. – Powiedział beznamiętnie Ritchie.
- Tym lepiej dla nas, szybciej zaczniemy,
szybciej skończymy. – Odpowiedziałam z uśmiechem i poderwałam się z fotela.
Zaprowadziłam chłopców do pokoju nagrań i wytłumaczyłam
dźwiękowcom, na czym polega ich zadanie. Stanley popatrzył na mnie błagalnie,
biedak musiał znosić humorki Ritchiego przez ostatnie kilkanaście dni, a teraz
zostawiam go z całą piątką. Muszę porozmawiać z Johnem o ewentualnej premii dla
Azjaty.
W pokoju nagrań było gorąco. Najbardziej
awanturował się Ritchie i Ian. Roger był zupełnie nieobecny. Jon od czasu do
czasu powiedział coś mądrego, a David… Nawet nie wiem czy siedział tam z nimi.
Starałam się nie ingerować w sprzeczki zespołu. Niezależnie od tego, co powie
Stan czy Patty, Deep Purple i tak będzie miało rację, ale cóż poradzić. Taki
przywilej gwiazd rocka.
Na 15 minut przed lunchem cała ekipa wróciła do
mnie. Dźwiękowcy mieli miny w stylu „nigdy więcej”, uśmiechnęłam się do nich
blado i wróciłam do przeglądania planu chłopców.
- Macie godzinę na zjedzenie czegoś porządnego,
potem przyjeżdżają dziennikarze, nie możecie się spóźnić. Sesja powinna
przebiec sprawnie, bo pytania zostały wcześniej przejrzane przez wytwórnię.
Jeżeli chcecie się z nimi zapoznać, bardzo proszę. – Wręczyłam chłopcom kilka
egzemplarzy szkieletów wywiadów, których mieli dzisiaj udzielić. – Jakie jest
prawdopodobieństwo, że chociaż raz mnie posłuchacie i przyjdziecie do studia na
czas? – Kontynuowałam.
- Jeżeli pójdziesz z nami to całkiem spore. –
Odpowiedział z uśmiechem David.
Wywróciłam oczami i zamknęłam teczkę. Wstałam z
krzesła i sięgnęłam po marynarkę.
- To idziecie czy zostajecie? – Zapytałam z
uśmiechem i ruszyliśmy na miasto.
Lunch zjedliśmy w restauracji hotelowej dwie
przecznice od wytwórni. Było bardzo sympatycznie. Jon opowiadał nam o swoich
licznych podróżach, które tak bardzo kocha. Ritchie narzekał na Ozzy’ego
Osoburne a Ian opowiadał o początkach Deep Purple. Dowiedziałam się mnóstwo
ciekawych rzeczy, których oszczędziliby pewnie nie jednemu dziennikarzowi.
Próbowałam nakłonić Rogera, aby coś opowiedział, ale chyba nie okazałam się
wystarczająco przekonująca. Ukuło mnie coś w środku dopiero, gdy Dave zaczął
mówić o swojej fascynacji Led Zeppelin.
Zrobiło mi się wtedy cholernie przykro.
Wszystkie wspomnienia wróciły, a wcześniej było już prawie dobrze. Kiedy
pomyślałam o Jimmy’m, zachciało mi się płakać. Przeprosiłam wszystkich i
wyszłam do łazienki. Przepłukałam twarz, po czym wróciłam do stolika.
Gitarzysta zawsze był dla mnie ważny, ale to już zamknięty rozdział, nie wolno
mi do tego wracać. Tylko… czemu do cholery mam być sama? Czemu on mógł sobie
wrócić do żony i dzieci a mnie zostawił jak jakąś zwykłą zabawkę?
Na szczęście z rozmyślań wyrwał mnie Jon,
komunikując, że czas się już kończy i za pół godziny musimy być z powrotem. Uśmiechnęłam
się do niego dziękczynnie. Klawiszowiec puścił mi oczko i poprosił o rachunek.
Na miejscu byliśmy idealnie o 13:00, czyli
wtedy, kiedy mieli zjawić się dziennikarze. Podczas wywiadów, siedziałam z tyłu
pokoju. Miałam idealny wgląd na to, co się dzieje, co nie pomagało w wypełnianiu
licznych kwestionariuszy, które musiałam oddać najpóźniej jutro.
Bardzo podobały mi się wypowiedzi chłopców.
Mówili naprawdę od rzeczy. Każdy na swój sposób utkwił mi w pamięci. O ile
spodziewałam się inteligentnych wypowiedzi Jona, wyważonych słów Rogera,
błyskotliwego dowcipu Ritchiego i prostych, szczerych odpowiedzi Iana, to nie
miałam pojęcia, co zaprezentuje sobą David. Uważnie słuchałam tego, co miał do
powiedzenia i bardzo mnie zaskoczył. Wprawdzie nie byłby sobą, gdyby nie
wspomniał o tym jak bardzo ceni Led Zeppelin, ale zacisnęłam zęby i słuchałam
dalej. Przed 14:00, spotkania z dziennikarzami dobiegły końca.
- Gratuluję, kochani! – Powiedziałam z
entuzjazmem. – O ile dziennikarze nie zniekształcą tego w parszywy sposób, to
wyjdą z tego fantastyczne, poruszające wywiady. Być może uda się Wam kiedyś
jeszcze aktywować Deep Purple. – Dodałam z uśmiechem, ale szybko tego
pożałowałam, widząc miny członków nieistniejącego już zespołu.
- To były dobre dwa tygodnie. – Powiedział po
chwili Roger. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, nie wiedząc, co mu
odpowiedzieć.
- Zaszczytem było współpracować z tak
profesjonalnie i ciepło nastawioną do nas młodą damą. – Dodał Jon i pocałował
mnie w rękę. Rumieniec spłynął mi po twarzy.
- Czy ogromnym nietaktem będzie, jeżeli grupa
staruszków zaprosi Cię na coś mocniejszego dziś wieczorem? – Zapytał z
uśmiechem Ritchie.
Dawno nigdzie nie wychodziłam i w sumie miałam
na to ogromną ochotę.
- Z chęcią. – Odpowiedziałam radośnie. Davidowi aż
zaświeciły się oczy z radości. Jednak nie odezwał się ani słowem. I dobrze.
Ustalanie spraw organizacyjnych było łatwiejsze
niż kiedykolwiek. Chłopcy przejęci wizją nocnej balangi jak przed laty, godzili
się niemal na wszystko. Podpisali umowę, która mówiła o 40 minutowym występie
na jubileuszowym koncercie wytwórni, oraz dwunastu akcjach promocyjnych na
terenie Stanów Zjednoczonych i Europy, w związku, z czym, Dave, Ian, Jon, Ritchie
i Roger, musieli zostać Deep Purple jeszcze, przez co najmniej miesiąc. Albo
doszli do porozumienia, albo nie byli świadomi, do czego się zobowiązują.
Po 19:00, byliśmy już wolni. Zaprowadziłam
chłopców na kilka minut do Johna, aby mógł im na spokojnie podziękować i z
czystym sumieniem wrócić do domu. Z racji, że nasza dzisiejsza popijawa miała
być taką jak za dawnych lat, wybraliśmy się do Whiskey A Go Go. Ian chciał iść
do Rainbow, ale na szczęście David zapewnił go, że tam nie znajdziemy tego, co
w Whiskey.
Przekroczyliśmy próg jednego z najpopularniejszych
klubów w Sunset, z głośników dobiegało You Can’t Catch Me. Uwielbiam tę
piosenkę! Uśmiechnęłam się zalotnie
do Davida, na co odpowiedział mi swoim cudownym błyskiem w oku. Zupełnie takim
jak Jimmy. Poczułam się wtedy tak bardzo samotna…
-----------------------------------------
Myślę, że
na dzisiaj wystarczy. Rozdział mógłby być jeszcze kontynuowany, ale nie chcę
przyprowadzać akcji o zawrotne tempo, które żadnemu opowiadaniu nie służy.
Zachęcam do komentowania i odwiedzenia zakładki „informowani” :)
Kurde bele. Zapieprzasz z tymi rozdziałami :D Ledwo co zdążyłam poprzedni przeczytać, a tu już nowy :D Ale to dobrze, że tak szybko :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to powiem Ci, że genialny. Uwielbiam Twój styl pisania :D
Dużo weny życzę :)
`Dusza
Dzisiaj miałam już nie pisać nic, ale nie mogłam się powstrzymać XD
Usuńjestem przepełniona ogromną motywacją i chęcią do pisania, która mam nadzieję nie minie wraz z wyjazdami wakacyjnymi.
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :)
Jejku, dziękuję bardzo za dedykację i miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńAle kurde nie masz za co dziękować, bo jesteś świetna, a poza tym to chamstwo nie komentować tak zajebistego bloga.
Co do rozdziału to jest świetny jak zawsze i raczej będę musiała Ci to mówić za każdym razem kiedy dodasz coś nowego, bo inaczej się nie da. Gdybym powiedziała, że do dupy, skłamałabym.
Dlatego ja mogę życzyć Ci tylko weny, czytelników i dużo komentarzy!
Cieszę się, że tak uważasz :)
UsuńJak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj coś naskrobię. Perspektywa zbliżających się wakacji jest bardzo budująca, więc nic tylko pisać XD